N-A-R-A wykałaczka

•28/01/2010 • Dodaj komentarz

z pozdrowieniami dla Karola G.

Sade i jej powalający żołnierz

•13/01/2010 • Dodaj komentarz

To było chyba najskrytsze marzenie entuzjastów muzyki soul i smooth jazzu. „Solider of Love” jest z pewnością wynikiem cudu. Po 10 długich i niezbyt optymistycznych latach czekania, Sade Abu powraca! Już 8 lutego nigeryjska piosenkarka nakarmi nas swoim czekoladowym głosem, a my z pewnością ponownie rozpłyniemy się pod wpływem jej wokalnych zdolności.

Po wysłuchaniu piosenki promującej płytę „Solider of Love”  możemy się spodziewać, że tematyka płyty nie odbiega od tej z 2000 roku – „Lovers Rock” jak i zresztą pozostałych.  Miłości Sade na pewno nie ubyło, talentu z pewnością też. Więc nie tylko my na nią czekamy, ale przede wszystkim kolejna statuetka Grammy.

Z nadchodzącej płyty:

Sade

Sade

oraz „by your side” – najpiękniejsza piosenka, jak i teledysk  Sade, z płyty „Lovers Rock”

Ach…gdzie ten książe na białym rumaku?

•12/01/2010 • Dodaj komentarz

No właśnie, gdzie? Biedne kobiety! Ale nie rozpaczajmy nad sobą i naszą spaczoną wyobraźnią, tylko nad brakiem rozsądku ze strony naszych rodziców.  Ich za to wińmy! W jakim celu kupowali nam w dzieciństwie kasety video z bajkami Walta Disneya? Teraz odbija nam się to w życiu realnym.  Śmiało rączki do góry, która poszukuje odważnego, silnego, opiekuńczego, romantycznego i do tego wszystkiego nieziemsko przystojnego mężczyzny? Źle się na świecie dzieje, bo nie ma chodzącego ideału, a my nieustannie czekamy. Już nawet nie szukamy, ale z góry zakładamy, że kiedyś się pojawi i wybawi nas z opresji. Jak już sobie uświadomimy, że ralne życie w znacznym stopni odbiega od bajkowego, to dokonujemy harakiri. Naszymi kolejnymi ofiarami stają się współcześni królowie tzw. „ciasteczka”, czyli gwiazdy filmowe. Obklejani w cechy charakteru filmowego bohatera, piękni niczym z obrazka fotoshopowego są chodzącymi bóstwami. I tutaj grzeszne jesteśmy my, dając się ponownie zmanipulować, tym razem mediom.

*Oto żartobliwy przykład skutku waltoposyndromowego (nie umniejszając oczywiście zdolnościom wokalnym Stacey Solomon, których napewno jej nie brak). Za niezbyt udane, z drżącym głosem, odtworzenie tak melodyjnie charakterystycznego utworu winie jedynie wpomnienia z dzieciństwa.

świat sprawiedliwość w wersji Justice

•29/12/2009 • Dodaj komentarz

JUSTICE…słowo samo w sobie cudownie brzmi i niesie ogromne przesłanie ( proszę tutaj nie brać pod uwagę nazewnictwa jednej z polskich partii politycznych). Kto więc mogłyby pomyśleć, że stanowi również nazwę zespołu dwóch mmmm…francuzów i to najbardziej pozytywnie zdziwaczałych i zwariowanych francuzów na tej planecie.

Gaspard Augé i Xavier de Rosnay to swoistego rodzaju cudotwórcy dirty house’u  i dance-punku.

Osoby nieobeznane z muzyką elektroniczną niech wyrzucą koniecznie ze swojej świadomości  skojarzenie muzyki elektronicznej tylko z techno. Szacowni panowie z szeleszczącymi dresami, gwizdkami i białymi rękawiczki (chociaż teraz jest chyba jeszcze moda na specyficzne sweterki w paski i mocną opaleniznę) nie mają zbyt wiele wspólnego z grupą Justice.

Znakiem rozpoznawczy zespołu jest krzyż. Od tego symbolu w 2007 roku, nazwali swój debiutancki album † (Cross). Również przed wyjściem na scenę odprawiają pewien rytuał z nim związany. Z wielką namiętnością całują równocześnie krucyfiks.

Xavier i Gaspard tworzą niezwykle udany duet ekscentryków. Coś co powinno zrażać, paradoksalnie przyciąga nas do nich i nadaje charakteru ich muzyce. Osobą, które nie są przekonane do Justice polecam film z trasy kocertowej po USA  „Across the Universe” (broń cię Panie Boże, to nie jest ten musical o miłości, reżyserii Taymora). Dokument jest pełen nietypowych sytuacji i ludzi 😀 Po obejrzeniu tego filmu pokochacie tą grupę i zarazicie się Justicomania.

(mina Anthony Kiedisa bezcenna)

we are your friends -justice



SYL…WESTER-n !

•28/12/2009 • 1 komentarz

Wielkimi krokami tup tup tup…

Zbliża się ten dzień! Dzień, który powinien być specjalnie odznaczony w kalendarzu nie tylko z dopiskiem „imieniny Sylwestra”, ale przede wszystkim  jako święto fryzjerek i kosmetyczek, a co!

SYLWESTER to zmora wszystkich kobiet!!!

Odwieczny problem z hasłem przewodnim: „ Nie mam, w co się ubrać” w ostatnich dniach grudnia jest niezwykle drażliwy. Nie mówiąc już, że ta noc uwieńczająca cały rok musi być wyjątkowa. Wydaje się mało istotne w tym momencie, czy ten rok był udany czy nie, ważne by był szampan ( oczywiście w zależności od gustu alkoholowego) i dużo brokatu, serpentyn itp. Jakże, więc panie mogły pominąć w tym dniu najważniejszy element rytuału, strój sylwestrowy. Niczym woda święcona na diabła, są słowa skierowane do małżonki „masz tyle ciuchów”, przecież na samą myśl o ubraniu czegoś, co już się znajduje w naszej szafie można dostać torsji. Smutna teza, jednakże bardzo prawdziwa. Centra handlowe w tym okresie są oblężone poświątecznie znudzonymi ludźmi, dla których kolejną zachętą są ceny. Przeceny szmatek walających się po podłodze sali sklepowej są tak atrakcyjne, że warto stoczyć o nie krwawe walki na paznokcie i łokcie.

Wynik tych starannych przygotowań  widoczny jest z daleka. Każda dama w sylwestra, świeci na kilometr, a gwiazdozbiór dopełnia nieznana diva siedząca obok nas w autobusie w identycznej bluzeczce. Do tego tandetny brokat i fryzura z dobrym tapirem ala pies pudel po wysuszeniu sierści i mamy miliony chodzących Alexis z „Dynastii”.

Ja osobiście proponuje pozostać przy asortymencie, jaki już posiadamy w domu i nie robić z siebie choinki. Nie kupować kolejnych łańcuchów i bombek (taka metafora nawiązująca do świąt, bo nie było o nich wpisu na blogu), ale po prostu samemu zrewolucjonizować swój strój. To zapewni nam udana zabawę, bez drżenia na myśl, ze jakaś „ona” wygląda lepiej w mojej sukience. Zaś dla zmęczonych sylwestrowym szałem proponuje kanapę w zaciszu domowym i dobrą zabawę z TVP2 (Marylka i Doro dadzą takiego czadu, że fajerwerki mogą się schować do pudełek), albo….

jednak z dobrym filmem!

Sistars…siostrzane ciała niebieskie, żadne tam Pudelkowe gwiazdki!

•11/12/2009 • 2 Komentarze

Pytanie za 100 punktów – „dlaczego dobre zespoły się rozpadają”? Weźmy sobie na przykład Spice Girls, o zgrozo, ile żem ja łez wypłakała jak te „utalentowane piosenkarki” zerwały ze sobą! Te długie lata namysłu nasunęły mi w końcu odpowiedź, wszystko to tkwi w dziwnej i mówiąc szczerze niezbyt skomplikowanej naturze kobiet (słyszę wasz śmiech panowie). Ale prawda jest taka, że każda reprezentantka tej piękniejszej płci nieustannie pragnie być w centrum zainteresowania, osiągnąć status samicy alfa: najbardziej urokliwej, najsilniejszej, najmądrzejszej i tej ostatecznie decydującej o wszystkim. Do tego wszystkiego dołóżmy show biznes i nie dziwota, że po 6 lat każda z SG miła wyszczerbione podłoże psychicznym, oczywiście każdej się to objawiło inaczej, bo kolejną żelazną zasadą kobiet jest oryginalność, czyli umiejętność wyróżniania się spośród tłumu miliona innych białogłów, (więc jak szalały to szalały do samego końca :p).

No, ale dobrze, miało być o Sistars… W Sistars ambaras był bardziej zaawansowany, gdyż dochodziły tutaj problemy pokrewieństwa krwi oraz romanse wewnątrzzespołowe. Tak też po pięciu owocnych latach współpracy (nagranie dwóch płyt: „Siła Sióstr” wydanej w 2003 roku oraz okrytej złotem „A.E.I.O.U.” z 2005 roku) miłość zawodowa warszawskich sióstr Przybysz dość niespodziewanie zakończyła się. Natalia pojechała dokształcić się muzycznie (bodajże do Londyn City), a Paulina, jako ta starsza, wykorzystała moment i wydała pierwsza solową płytę „Soulahili” pod nowym egzotycznym pseudonimem Pinawella. Natu nie dała dużej swobody Paulinie i zaledwie po siedmiu miesiącach ukazała się na rynku jej solowa płyta – „Maupka comes home”.

Sistars w udzielanych wywiadach tłumaczyły, że rozpad zespoły jest spowodowany różnicą w inklinacjach muzycznych członków grupy. Hmm…zastanawiające, że nadal obydwie panie trzymają się zaparcie soulu i R&B (Bogu dziękujmy, bo są w tym naprawdę dobre). Płyty solowe mogą wydawać się spokojniejsze od poprzednich „dzieci muzycznych” Sistars, ale na pewno nie uderzają żadną monotonią czy nudą. Osobiście jednak tęsknie za zjednoczoną siłą siostrzyczek, za ich twórczością wykorzystującą w sposób magiczny połączenie funku i rapu, ale przede wszystkim za biednym Bartkiem Królikiem, którego PLAN B (nowy zespół) nie wypalił.

*wszystkim przyszłym dziennikarzom życzę wolności szeroko rozumianej 😀

zapraszam do wyrażania opinii o twórczości sióstr 🙂

Victoria’s Secret (hush….)

•28/11/2009 • 2 Komentarze

Oto ten wpis dedykuje Panom 🙂 Przekonajcie się sami,  że moda nie jest aż taka straszna, z pewnością nie ta :p

Victoria’s Secret powstało własnie dla was Panowie! W 1977 roku Roy Raymond wpadł na genialny pomysł, by rozwiązać,  jakże krępujący problem, kupowania bielizny swojej kobiecie.  Jego koncepcja polegała na stworzeniu w sklepie odpowiedniej, bezstresowej atmosfery oraz zapewnieniu klientom profesjonalnej obsługi (piękna, młoda ekspedientka zawsze służyła profesjonalną radą). Tak też, ta amerykańska firma produkujaca ekskluzywną damską bieliznę oraz biżuterię istnieje na rynku już 32 lata i w dalszym ciągu się rozwija. Z największym entuzjazmem spotyka się zawsze po najnowszych pokazach swojej kolekcji, i nie dziwota.

Pokazy Victoria’s Sectret są swoistego rodzaju dziełem sztuki w świecie mody.  Pierwszy pokaz odbył się w 1995 roku, zaś kolejny „historyczny” w 1999r. był transmitowany na żywo przez telewizje, a nawet wyświetlany na Times Square ! Na  każdy nowy sezon, catwalk VS zmienia swój wystrój i klimat. Dopełnieniem całego zamysłu są występy topowych piosenkarzy oraz przecudna uroda modelek. To własnie dla „Aniołków” (nazwa wywodzi się z elementu promocyjnego marki-anielskich skrzydeł) na widowni zasiada cała elita show-biznesu. Ich zadaniem jest ponętne zachęcanie do kupna staników za kwote bagatela 1 mln dolarów :p.

Panowie, misja może trudna do wykonania, ale chyba warto się ” pomęczyć ” przy takim cieszącym oko akompaniamencie 🙂

Polskie „nasze” wieczorynki

•25/11/2009 • 6 Komentarzy

Słodki czas beztroski…ach kiedy to było :p

Dzieciństwo- pierwsze skojarzenia: podwórkowe szaleństwa! Konkurs „Mistrza huśtawki”, zabawa w sklep,gdzie (w mojej osiedlowej wersji) szyszki były ziemniakami lub jak to woli kartoflami czy pyrami, ciągła rywalizacja z chopakami (celowy błąd-> wtedy nie było chłopców tylko chopaki) na tzw. podwórkowym torze przeszkód : piaskownica-drabinki-karuzela itd., czyli dzisiejsze uprawianie Parkour. Przy tak świetnej zabawie, co mogłoby być wyznacznikiem jej końca? Coś bardzo ważnego…WIECZORYNKA !!!

Pamiętam swego rodzaju instrukcje dźwięczącą każdego wieczoru, „wyrytą” w mej pamięci po dziś dzień  „19.00,  TVP1 , WŁĄCZ ” 🙂

A teraz troszkę historii Moi Drodzy, „wieczorynka” –  potocznie mówiąc to dobranocka, tutaj uwaga, przeznaczona dla dzieci w wieku od 5 do 12 lat (biedne Hot 13 im coś już innego w głowach :P) powstała w latach 50. XX wieku. Jednakże nie chciałam bym się tutaj rozpisywać o historycznych aspektach dobranocki, lecz położyć raczej nacisk  na ich wspaniałe,  wartościowe treści, a dokładniej przypomnieć nam wszystkim polskie wieczorynki emitowane w latach 90. ,”naszych latach”.

1) ” Kulfon co z ciebie wyrośnie” – uczy jak kobieta (patrz Monika) powinna się troszczyć o mężczyznę.   2) Bąblandia –   uczy jak porozumieć się bez użycia słów, zalążki języka migowego też tutaj są.    3) „Kasztanki ” – uczą jak wykorzystać produkty Matki Natury.  4) ” Mały pingwin Pik-Pok ” – on to uczy po prostu życia.  5) ” Tajemnice Wiklinowej zatoki ” – …kum, kum, kum… tylko tyle pamietam.

Niestety z polskich bajeczek pamiętam tylko te. Ale żeby zrekompensować ten błąd…     

Marika fika

•22/11/2009 • Dodaj komentarz

Mój pierwszy wpis mam zamiar poświecić jednej z najzdolniejszych młodych polskich wokalistek – Marice.

Wokalistka z Białegostoku zadebiutowała w 2002 roku w składzie Bass Medium Trinity (wraz z Frenchmanem i Abselektorem) wydając płytę „Mówisz i masz”.  Udział w musicalu „12 ławek” pomógł jej zaistnieć  na rynku muzycznym jako solistka, dzięki temu w 2008 roku wydała, już solową, płytę „Plenty”.  Jej niesamowity sposób łączenia reggae z dancehallem i domieszką funk sprawia, że zdobywa coraz większe grono fanów.  Niesamowita dawka pozytywnej energii, którą wyzwala na występach na żywo jest doceniana nie tylko w ojczyźnie, ale również za granicą. Wyjątkowość tej dziewczyny została zauważona  przez kolegów po fachu,  Marika ma na swoim koncie granie supportu przed takim gwiazdami jak np. Sean Paul, czy genilanym Gentelmenem 🙂 W tym roku zdecydowanie podbiła scenę na CLMF, będąc królową Coke Stage’u.  Do perfekcji opanowała sztukę idealnego nawiazywania kontaktu z publicznością, bez większego wysiłku wprawiła w ruch wszystkich uczestników festiwalu.

Dla osób, które nie zapoznały się jeszcze z twórczością Mariki załączam linki kilku piosenek. Gorąco polecam 😀

Marika na Coke Live Festival 2009 (za słabą jakość z góry przepraszam)